
Dyskusja redakcyjna z udziałem psychologów: Małgorzaty Pęska-Salawy, Krzysztofa Gromana, Andrzeja Ochremiaka. Dyskusję poprowadziła dr Bożena Ryczkowska.
Krzysztof Groman: Na wstępie zadajmy sobie podstawowe pytanie: co to w ogóle jest sumienie? Musimy być przecież świadomi tego, co rachujemy! Czy jest to coś, co nas „gryzie”, kiedy przekraczamy pewne kanony? I czym są te kanony? Mogą być one czymś zupełnie innym dla każdego człowieka, bywają też odmienne w różnych państwach: w Polsce, Iraku czy Afganistanie. Tam jest odmienna pozycja kobiety czy rola rodziny. W Afryce nikt nie odczuwa np. wyrzutów sumienia z tego powodu, że ma trzy żony. Zastanówmy się więc, czy istnieją kanony uniwersalne, tożsame dla wszystkich kultur. Moim zdaniem mogą być nim zasady, które zawiera dekalog, z jego podstawowymi nakazami: nie zabijaj, nie kradnij… Istnieją pewne wartości uniwersalne niezależne od szerokości geograficznej, czasu, epok, np. miłość, przyjaźń.
Andrzej Ochremiak: Mówimy o dekalogu, który w zasadniczych punktach jest kręgosłupem postępowania dla kultury, w której żyjemy. Ale niektóre z tych zasad są traktowane niezbyt poważnie. I tak np. norma „nie cudzołóż”, nie jest przez wielu ludzi, głównie mężczyzn, respektowana i nie odczuwają oni z tego powodu wyrzutów sumienia. Więcej, nie widzą oni w poligamii niczego złego i chętnie by w niej żyli, gdyby tylko normy społeczne i możliwości ekonomiczne im na to pozwalały. Myślę, że sumienie uruchamia się, kiedy na skutek jakiegoś wydarzenia nagle konstatujemy, że to jak postępujemy nie pozostaje w zgodzie z normami, jakie wyznajemy. Większość z nas na co dzień nie zastanawia się zbytnio nad wartościami, które są dla nas cenne. Dopiero jeżeli ktoś zrobi coś niezgodnego zasadami, to w chwilach szczególnych może myśleć nad tym, to co się stało. Dlaczego to zrobiłem, czy naprawdę tego chciałem. I nie jest ważne, czy są to normy ogólnoludzkie. Dany człowiek może odczuwać dyskomfort, wówczas gdy sprzeniewierza się temu, co jest dla niego ważne w życiu.
Krzysztof Groman: Jaka jest więc istota sumienia? Nie musi być ono wcale tożsame z ogólnie przyjętymi normami, tylko z tym, co jest w nas samych. Pouczająca jest arabska opowieść o władcy, który kończył swój żywot i wezwał swych czterech synów, aby któremuś z nich oddać panowanie nad królestwem. Dał im zadanie, aby poszli do miasta i ukradli jak najwięcej kur w taki sposób, aby nikt o tym nie wiedział. Jeden syn ukradł 12 kur, drugi – 24, a trzeci 45, przysięgając, że nie zostali zauważeni. Ale to nie oni objęli panowanie. Królestwo dostał syn, który oświadczył, że nie mógł ukraść żadnej kury, ponieważ, gdyby to zrobił i tak on byłby tym, który by o tym wiedział.
Normy i antynormy
Krzysztof Groman: Co się dzieje, jeśli wyznajemy inne normy, niż społeczeństwo, w którym żyjemy? Ja np. wyznaję własne wartości, które nie muszą być zgodne z normami społecznymi. Czy wówczas też odczuwa się wyrzuty sumienia? Wcale tak być nie musi. Przykład z telewizji: upośledzone rodzeństwo żyło w związku kazirodczym i nie było to dla nich nic wstydliwego ani gorszącego. Stało się takim dopiero na skutek reakcji otoczenia.
Małgorzata Pęska-Salawa: Czyli dochodzimy do tego, że ważne jest to, co sami myślimy o swoim zachowaniu, a nie to, co sądzą o nim inni. W wielu rodzinach kazirodztwo jest na porządku dziennym i jest uważane za normę, mimo, że takie związki potępia społeczeństwo.
Krzysztof Groman: Nikt z nas nie żyje na bezludnej wyspie, otoczenie cały czas nas ocenia. Oczywiście, nie musimy się temu bezwolnie poddawać, ani się z tym zgadzać.
Andrzej Ochreniak: Jednak bardzo często poddajemy się normom narzuconym przez społeczeństwo. Ale tak naprawdę sumienie uruchamia się tylko wówczas, kiedy przekraczamy te zasady, które sam wyznajemy. Sumienie jest indywidualnym procesem, który dzieje się we wnętrzu człowieka. Mogę kraść, zabijać i spać spokojnie, jeżeli jest to zgodne z moimi zasadami. Nie odczuwam wyrzutów sumienia.
Krzysztof Groman: W niektórych środowiskach ukraść komuś obcemu jest dobrze, a ukraść koledze źle. Podobnie jak podczas wojny zabijanie jest dozwolone. A więc ta sama wartość, nie kradnij czy nie zabijaj, w pewnych sytuacjach staje się relatywna.
Bożena Ryczkowska: Myślę, że sumienie zależy od naszej wrażliwości, a impuls do tego, aby się ono obudziło może dać jakieś wydarzenie. np. śmierć. Jeżeli nasza wrażliwość jest mała, to nie mamy sumienia, a jeżeli duża mamy poczucie, że robimy coś źle, niezgodnie z naszą podświadomą potrzebą. Oglądanie się wstecz czyli robienie rachunku sumienia polega na tym, aby zastanowić się nad tym, ile razy w życiu kierowałam się moją wewnętrzną potrzebą, a ile razy nie bacząc na to, że ktoś zapłacze zrobiłam coś, czego może normalnie bym nie zrobiła, bo np. byłam zdenerwowana. W filozofiach Wschodu taki rachunek nie jest potrzebny, bo po prostu nie robi się rzeczy niezgodnym z własnym wewnętrznym przekonaniem. Jeżeli jestem w konflikcie z moją potrzebą dobroci, czuję się źle.
Andrzej Ochremiak: Pracowałem wiele lat z młodzieżą z tzw. rodzin dysfunkcjonalnych i wiem, że nie wyznaje ona zasad, którymi kieruje się gros społeczeństwa, ale nie ma z tego powodów żadnych wyrzutów sumienia. Ludzie, którzy należą do subkultur tworzą antynormy, aby przetrwać i robią różne rzeczy, aby przeciwstawić się tym zasadom.
Krzysztof Groman: Wiele dzieci odbywa karę i mają poczucie winy, że ukradły chleb dla rodzeństwa, chociaż uważają, że nie zrobiły niczego złego. Postąpiły zgodnie ze swoim sumieniem: a zostały za to ukarane. Myślę, że trzeba odejść od myślenia o normach społecznych. Sumienie trzeba traktować jako sprawę indywidualną. Mówimy: nie masz sumienia, gryzie mnie sumienie, to jest niezgodne z moim sumieniem i odnosimy się wówczas wyłącznie do norm, które w naszej hierarchii wartości są ważne.
Andrzej Ochremiak: A one wywodzą się z procesu socjalizacji, z norm, które obowiązywały w domu.
Małgorzata Pęska-Salawa: Pamiętam z dawnych czasów, jak poruszyła mnie książka Eli Kazana „Układ”, o tym jak człowiek buntuje się przeciwko normom panującym w społeczeństwie. Jest tam refleksja nad całym życiem. Jest ona konsekwencją wyznawanych wartości, które nagle przestają być ważne. I jest to bardzo bolesne. Wyrzuty sumienia to rozrachunek z przeszłością, co jest wynikiem drogowskazów, którymi kierujemy się w życiu. Może być bolesny i wtedy się go wypiera, a czasem ziarno gdzieś zakiełkuje i człowiek się zmienia. Wtedy ten rachunek jest owocny i z ziarna powstaje roślina. Jeżeli żyjemy zgodnie z własnym sumieniem jesteśmy szczęśliwsi.
Krzysztof Groman: I bez przykrości możemy spojrzeć na siebie przy goleniu w lustro. Mnie nie jest wszystko jedno, czy ten facet, który tam stoi jest świnią czy nie…
Andrzej Ochremiak: To bardzo literackie! Ja goląc się rzadko myślę tak refleksyjnie i całościowo nad swoim życiem. Raczej patrzę, żeby się nie zaciąć. Ale zdarzają mi się momenty zadumy. I myślę, że nie istnieje dylemat, czy warto mieć wyrzuty sumienia, czy też nie. Jeśli człowiek podejmuje refleksję dotyczącą jego życia, to zawsze popycha do przodu jego rozwój.
Potrzeba miłości
Bożena Ryczkowska: Myślę, że o tym jacy jesteśmy i jakimi wartościami kierujemy się w życiu decydują uczucia, które wynosimy z domu. Jeżeli nie zaznamy miłości w domu rodzinnym, jeżeli nikt nas tam nie szanował i nie zauważał, to nie będziemy umieli kochać innych. A jeżeli zaznamy w domu ciepła, to mamy wówczas większą wrażliwość i bardziej rozbudzone sumienie. Potrzeba miłości jest cechą immanentną każdego człowieka, już od noworodka
Andrzej Ochremiak: Prowadziłem kiedyś badania nad skłonnością do zachowań prospołecznych i aspołecznych. Jest taka grupa młodocianych przestępców, którzy odrzucają wszystkie normy. To te osoby, które nie zaznały miłości w domu, szczególnie do 3, roku życia, a co gorsze byli porzuceni jako dzieci. Nie wykształca się u nich wrażliwość, która by skłaniała ich do jakichkolwiek zachowań prospołecznych i nie są oni zdolni do dawania uczuć.
Małgorzata Pęska-Salawa: Do 18. miesiąca życia wykształca się pień mózgu, który odpowiada za odruchy fizjologiczne, ale także za poczucie własnego terenu. Jeżeli w tym czasie dziecko otrzyma miłość, w przyszłości samo będzie umiało ją dawać. Później do 4. roku życia wykształca się śródmózgowie odpowiedzialne za świat emocji. Dzieci uczą się miłości, agresji, jeśli tego nie odegrają, deficyty uczuć w ich dorosłym życiu będą bardzo poważne i nie do nadrobienia. Znam osoby bardzo etyczne, z których w momentach kryzysowych wychodzi zranione dziecko. Nie umieją wybaczać, ale nie potrafią tego zmienić. To efekt odrzucenia z pierwszych lat życia.
Andrzej Ochremiak: Potrzeba miłości jest wspólna dla wszystkich kultur. Rolą matki jest uczenie dawania miłości, rolą ojca bycie nauczycielem. Człowiekowi, który nie zaznał miłości ktoś musi pokazać wzorzec zachowań. Jeśli ktoś skrzywdzony jako dziecko spotka potem nauczyciela i pocieszyciela, rany mogą być zaleczone. Ale dzieci, które były w domu dziecka przed 18 miesiącem życia mają deficyty nie do odrobienia. Być może w tym wieku wykształca się pewna matryca, której nie można już zmienić. Najcięższe traumy pochodzą z najwcześniejszych lat życia. Łatwiej leczyć dzieci, które przeżyły dramaty już kiedy miały około 13 lat, niż te, które skrzywdzono, gdy miały lat 3.
Zadośćuczynienie
Małgorzata Pęska-Salawa: Wyrzutom sumienia często trzeba po prostu powiedzieć – rozlało się mleko i muszę o tym zapomnieć. Jestem porządnym człowiekiem i już nic nie poradzę na to, że kiedyś popełniłem błąd. Mogę go tylko nie powtarzać. Rachunek sumienia powinien być spojrzeniem wstecz na własne błędy, ale konstruktywnym.
Andrzej Ochremiak: Wyrzuty sumienia są potrzebne, ale tylko jeżeli kończą się refleksją, że w przyszłości postaram się postępować lepiej. Natomiast zadręczanie się tym, że coś zrobiłem źle, chociaż już nie mogę tego naprawić, jest bez sensu.
Krzysztof Groman: Ważne jest też zadośćuczynienie. Muszę powiedzieć sobie: nie będę czynić źle, a temu kogo skrzywdziłem wszystko wynagrodzę. Idę i mówię tej osobie: zrobiłem ci świństwo, źle się z tym czuję, chcę, abyś mi przebaczył. Wtedy dopiero, to co było złe można uznać za niebyłe. Czasem, jeżeli jest niemożliwe zadośćuczynienie osobie, którą skrzywdziłem, można wyrównać rachunek dając coś innym. To coś na kształt wyzerowania swojego sumienia.
Bożena Ryczkowska: Lekarze buddyjscy uważają, że wystarczy tylko nie szkodzić i mieć dobre myśli w stosunku do innych ludzi, aby nie mieć wyrzutów sumienia. Jeśli nawet pacjent zmarł, martwmy się o innych chorych, dajmy innym swoje zainteresowanie i troskę, to wina zostanie odkupiona.
Krzysztof Groman: Dotknęłaś bardzo ważnej kwestii – rozgrzeszenia. Dotyczy ono nie tylko chrześcijaństwa, ale ma dużo dużo szerszy wymiar społeczny.
Małgorzata Pęska-Salawa: Uwolnijmy się od niepotrzebnego cierpiętnictwa. To tak jak w przypowieści, kiedy to Pan Bóg zaprosił grzesznika na spacer brzegiem morza, a ten jęczał, że nie jest godzien, aby iść ze stwórcą ze względu na popełnione kiedyś winy. Wtedy pan Bóg odwrócił się do tyłu i spojrzał na ślady, które już zatarło morze i powiedział: o jakich grzechach mówisz, ja już je wszystkie zapomniałem… Pomyślmy o tym, kiedy będziemy chcieli się wywyższać. Zbyt często sami sobie nie wybaczamy naszych czynów i jesteśmy niepotrzebnie dla siebie surowymi sędziami. A czasem lepiej odwrócić głowę i iść dalej nie oglądając się za siebie. Nie da się wzrastać, jeżeli sami nie nauczymy się sobie wybaczać.
zdjecie: istock
Nie ma jeszcze komentarzy