
Magiczne słowo “odporność” w obecnym czasie nabiera niemal mitycznego znaczenia. Jest zimno, łatwo się przeziębić, krótkie, szarobure dni oraz obostrzenia sanitarne obniżają i tak już nie najlepszy nastrój, no i pojawiające się cały czas w tle potencjalne zagrożenie zachorowania na wrażą grypę. Każdy, więc szuka sposobu na podniesienie odporności.
Pojęcie odporności nigdy nie zostało wyraźnie zdefiniowane. Intuicyjnie uważa się, że chodzi przede wszystkim o zapobieganie zachorowaniom i łagodzenie ich przebiegu. Innymi słowy o taki sposób reagowania naszego układu immunologicznego, który niemal całkowicie wyeliminuje albo znacznie ograniczy szkody wyrządzone przez zmiany w otaczającym nas środowisku. Mam na myśli czynniki fizyczne, takie, jak zimno i wilgoć, ale również zupełnie niedoceniany wpływ targających nami emocji. Przygnębienie, poczucie krzywdy odgrywają bowiem istotną rolę w generowaniu nieżytów górnych dróg oddechowych u współczesnego, dorosłego człowieka. Komfortowy relatywnie tryb życia w porównaniu do tego, z czym musieli się borykać nasi dziadowie w znacznym stopniu ograniczył udział zimna w zachorowaniach. Kolokwialnie nazywamy ten obniżony nastrój stresem. Jest on, w mojej ocenie, kluczowym powodem przewlekle utrzymujących się katarów oraz dolegliwości zatokowych u większości dorosłych, zwłaszcza młodych ludzi, których układ immunologiczny jest w okresie szczytowej sprawności. Pamiętajmy przy tym, że przygnębienie i smutek, podobnie jak panika, są „zakaźne” i z łatwością udzielają się otoczeniu. Badania wykazały, że jeśli utrzymują się one wystarczająco długo, to wtórnie ograniczają sprawność działania chroniących nas komórek układu obronnego.
Zupełnie inaczej wygląda „odporność” u niemowląt i małych dzieci. W tym okresie mamy do czynienia z fizjologicznym niedoborem odporności. Właśnie z tego powodu wczesne dzieciństwo niegdyś zawsze było chronione przed ekspozycją na zewnętrzne zagrożenia. Dzieci do 3 roku były chronione przez matki i przebywały głównie w ich towarzystwie i w otoczeniu jedynie najbliższej rodziny. Dopiero po 7 roku życia wychodziły szeroko na zewnątrz i angażowały się w pomoc rodzicom. Obecność matki zapewniała w tym wczesnym dzieciństwie nie tylko troskliwą opiekę, ale także poczucie bezpieczeństwa również bardzo istotne w ochronie przed zachorowaniem. Łatwo więc zrozumieć, dlaczego obecnie mimo braku niedożywienia małe dzieci tak często chorują. Wynika to z coraz bardziej powszechnej opieki żłobkowej i wczesnoprzedszkolnej, która stoi w całkowitej sprzeczności z podstawowymi potrzebami dziecka w tym w tym okresie rozwoju. Maluchy do 3 roku fatalnie znoszą rozłąkę z matką. Czują się opuszczone i przerażone, pobyt w grupie rówieśników, z obcymi kobietami nie daje im właściwego poczucia bezpieczeństwa. Nawet poskarżyć się nie mogą, bo jeszcze nie potrafią swobodnie mówić. Tak wygenerowany stres przekłada się na nawracające zakażenia dróg oddechowych, które nierzadko wymagają leczenia antybiotykami, co w późniejszym okresie życia ma znaczący wpływ na większą skłonność do zachowań depresyjnych. Oczywiście nasze maluchy także się w żłobkach zwyczajnie przeziębiają, ponieważ jeszcze nie potrafią same o siebie zadbać. Reasumując, jeśli chcemy „podnieść im odporność”, czyli żeby przestały chorować, to jedynym skutecznym sposobem jest wypisanie ze żłobka i powrót do opieki w domu. Zdrowe, pozbawione chemii spożywczej żywienie połączone z powrotem do poczucia bezpieczeństwa oraz ciepłą opieka matki, babci albo cioci są jedyną skuteczną receptą na zdrowie.
Podobnie rzecz się ma z przedszkolakami, z tą różnicą, że w grupach starszych podstawową opresją nie jest dla nich rozstanie z mamą, ale ograniczenie naturalnej ciekawości. Proszę państwa, ciekawość jest motorem rozwoju naszego gatunku. To dzięki ciekawości, właśnie zdołaliśmy doprowadzić do powstania cywilizacji, która niemalże ujarzmiła całą planetę. Okres przedszkolny, jest momentem eksplozji ciekawości intelektualnej. To wówczas, poprzez pozornie proste pytania typu „co to jest?”, „dlaczego?”, „po co?” uczymy się zasad logicznego rozumowania. Oczywiście uczymy się, jeżeli ktoś nam na te pytania odpowiada. W przedszkolu zamiast odpowiedzi słyszymy polecenia „narysuj”, „powtarzamy wierszyk”, „tańczymy”, etc. i to niezależnie od tego czy mamy na to ochotę czy nie. A przecież nie każde dziecko, podobnie jak człowiek dorosły, lubi tańczyć, rysować, występować na scenie, ale w przeciwieństwie do dorosłego nie ma wyboru. W opiece przedszkolnej można znaleźć wszystko z wyjątkiem troski o zachowanie dziecięcej ciekawości, bez której rozwój intelektualny nie może się należyci rozwijać. Opieka zbiorowa w tym okresie wymusza swoistą tresurę zamiast koncentrować się na rozwijaniu indywidualnych talentów. Nie tylko dziecięce pytania pozostają bez odpowiedzi, ale także potrzeby rodzących się zainteresowań. Jak łatwo sobie wyobrazić, odbija się to niekorzystnie na dziecięcej psychice, szczególnie w pierwszych latach i przeobraża w przewlekające się mniej lub bardziej uciążliwe dolegliwości.
Na zakończenie części pierwszej – dwa słowa o starzeniu się. Na początek należy podkreślić, że niełatwo jest wyznaczyć granicę wieku od której ulegamy starzeniu się. Sam wygląd skóry niekoniecznie jest tu kluczowy, ale w pewnym sensie demonstruje upływ czasu. Nie oznacza to jednak wcale, że równolegle z nim musi się starzeć cały organizm, a zamieszkujące nas mikroby ulegają zmianom niekorzystnym dla naszej skóry i błon śluzowych. Niemniej jednak, taki moment w kocu się zdarza, a jego czas nadchodzi powoli i za naszym przyzwoleniem. Wówczas sprawność komórek żernych układu określanego jako obronny jest mniej wydajna i wchodzimy ponownie w okres fizjologicznie obniżonej odporności. Koło się zamyka. Nasza odporność wyrażana częstością i przede wszystkim przebiegiem zakażeń w ciągu okresów życia zmienia się i nie ma sposobu, żeby małe dziecko lub stary człowiek wykazywali odporność dojrzałych ludzi. Możemy jednak zawalczyć o to, aby przynajmniej nie była ona niższa ni z przewidują to fizjologiczne normy. O tym napiszę niebawem w części 2 cyklu „Odporność – mity i fakty”
Bożena Ryczkowska
Ilustracja: pixabuy.com
Nie ma jeszcze komentarzy